Ula
Mama dwóch wspaniałych córeczek, Lily i Belli, oraz żona Olka. Ich rodzina to polsko-angielski miks, a podróże to ich wielka pasja. W mediach społecznościowych dzielą się doświadczeniami związanymi z wychowaniem dzieci i codziennym życiem rodzinnym.
Czytanie książek na dobranoc czy wyjście na plac zabaw kiedyś się skończą, bo dzieci urosną i się wyprowadzą. Zostaną nam już tylko wspomnienia. Cieszmy się zatem każdą chwilą spędzaną razem.
Szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dzieci, a szczęśliwe dzieci to szczęśliwy rodzic. Jaki wpływ na pani codzienne życie ma rodzina?
Każdy dzień z moimi dziećmi – 7-letnią Bellą i 9-letnią Lillą – oraz z moim mężem Olkiem jest zupełnie inny. Nie da się tych dni zaplanować czy przewidzieć, one zawsze są pełne niespodzianek, wyzwań, nowych doświadczeń. Staramy się, by każdy dzień był pełen radości, wzruszeń i wspólnie spędzanego czasu. Oboje z mężem pracujemy z domu, więc mamy to szczęście, że możemy być na wszystkich przedstawieniach i zajęciach dodatkowych naszych dzieci. Mamy też taką tradycję, że wspólnie świętujemy małe i duże sukcesy. To są niepowtarzalne chwile i wspomnienia, których nikt nigdy nam już nie odbierze.
Jestem mamą, która bardzo dużo uwagi poświęca swoim dzieciom, dużo ze sobą rozmawiamy. Również mój mąż jest bardzo zaangażowanym tatą, więc oboje aktywnie wspieramy nasze dzieci w ich codziennym życiu. Mój mąż też jest moim najlepszym przyjacielem, więc i on, i dzieci mają ogromne znaczenie w moim życiu. Cała trójka jest dla mnie źródłem siły i motywacji w trudnych momentach. Kiedy napotykam jakieś życiowe problemy, to myślę o moich bliskich i oni mi dodają otuchy i energii do działania.
Czy da się pogodzić aktywne życie rodzinne z pracą, pasjami i dbaniem o dom?
Ja nie jestem w stanie pogodzić wszystkiego na co dzień, więc staram się odpuszczać rzeczy, które nie są pilne. Tak, by jak najwięcej czasu poświęcać dzieciom, bo takie założenie przyjęłam, gdy zostałam mamą. Z mężem umówiliśmy się tak, że gdy jedno z nas ma więcej obowiązków czy jest zmęczone, to część zadań domowych przejmuje druga osoba. To normalne, że na wszystko czasu i sił nam nie starcza i nie należy się tym przejmować. Dla mnie najważniejsze jest jednak, żeby prawie zawsze na pierwszym miejscu stawiać córki. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdy chwilowo na pierwszym miejscu trzeba postawić np. pracę, bo mamy jakiś bardzo ważny projekt. Ale pranie czy serial już mogą poczekać. Pamiętajmy, że takie momenty jak czytanie książek na dobranoc, wspólny spacer czy wyjście na plac zabaw już się nie powtórzą. Dzieci urosną, wyprowadzą się i zostaną nam już tylko wspomnienia.
Więcej oddechu od dzieci miała pani wtedy, gdy były małe, czy teraz, gdy są już samodzielne?
Teraz jest zdecydowanie łatwiej, ale ciągle czuję tę miłą presję, by maksymalnie angażować się w wychowywanie córek. Zmieniają się też wyzwania i momenty, gdy jesteśmy razem. Córki mają teraz dużo zajęć dodatkowych, więc często występuję w roli taxi-mamy, a mąż w roli taxi-taty. Nasze dzieci są już niezależne i samodzielne, potrafią same przygotować sobie prosty posiłek, mają swoje hobby, lubią spędzać czas z przyjaciółkami. Dzięki temu z mężem mamy więcej czasu dla siebie.
A co najbardziej panią zaskoczyło w roli rodzica?
Zostałam mamą w wieku 31 lat, więc długo czekałam na zostanie mamą. Nie będę ukrywać – dzieci wywróciły moje życie do góry nogami. Wydawało mi się, że byłam na to gotowa, ale dopóki nie zostanie się rodzicem, to nie da się wyobrazić, jak naprawdę wygląda rodzicielstwo. Odpowiedzialność oraz konieczność troski, jaką czujemy od pierwszego dnia po narodzinach dziecka, jest ogromna. Pamiętam, jak sama byłam dzieckiem i gdy chorowałam, to moja mama powtarzała mi, że najchętniej przeniosłaby chorobę ode mnie na siebie. Wtedy nie rozumiałam przesłania tej wypowiedzi. Teraz już wiem, że jako rodzice jesteśmy gotowi zrobić wszystko, by chronić dzieci od złego.
Jestem też zdumiona, jak szybko mija czas, gdy jest się rodzicem. Moje córki mają 7 i 9 lat, a wydaje mi się, jakbyśmy je dopiero wczoraj z mężem przynieśli ze szpitala do domu. Smuci mnie perspektywa, że już niedługo córki będą nastolatkami i być może już nie będą chciały spędzać tyle czasu z rodzicami, bo będą miały swoje koleżanki i kolegów.
Jakie wartości i wzory zachowań chciałaby pani przekazać swoim dzieciom?
Jest kilka kluczowych wartości, które chciałabym w nich zaszczepić na dorosłe życie. Przede wszystkim, by żyły w szacunku do siebie, do innych ludzi i do otaczającego ich świata. My jesteśmy bardzo empatyczną rodziną, bardzo dbamy o relacje pomiędzy sobą. Dzięki temu uczymy się zrozumienia, umiejętności słuchania innych oraz tolerancji dla drugiego człowieka.
Chciałabym też, aby moje dzieci były szczere i uczciwe. Z Olkiem zawsze mówimy naszym córkom, że jeśli coś przeskrobały czy stało się coś, z czego pewnie jako rodzice nie będziemy zadowoleni, to żeby nam to otwarcie powiedziały. Chcę, żeby nasze córki wiedziały, że zawsze mogą na nas liczyć, zawsze mogą do nas przyjść czy w przyszłości zadzwonić i że jako rodzice będziemy je wspierać w każdej sytuacji.
Jakie wskazówki chciałby pani przekazać innym rodzicom?
Dzieci naprawdę szybko rosną. Tak naprawdę one już nigdy nie będą tak małe, jak są dziś. Nie jesteśmy w stanie zatrzymać tego, jednak możemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby łapać perełki dnia codziennego z naszymi dziećmi. Czasem wydaje nam się, że jako rodzice musimy organizować jakieś wielkie wydarzenia dla naszych dzieci, a tak naprawdę to te chwile dnia codziennego są doskonałą okazją do wspólnych rozmów i zabaw. Jedzenie wspólnie posiłków bez włączonego telewizora obok, wspólne czytanie, gotowanie, wyjście na hulajnogę czy układanie puzzli/LEGO to momenty, które budują naszą wyjątkową więź z dziećmi. Cieszmy się właśnie tymi małymi momentami! Pamiętajcie, że gdy nasze dzieci się wyprowadzą, zatęsknimy za tym bałaganem w domu… Bałagan naprawdę może poczekać!