Home » Zdrowie dziecka » Nie ma idealnego momentu na macierzyństwo
Zdrowie dziecka

Nie ma idealnego momentu na macierzyństwo

Fot.: Aleksandra Borysiewicz

Lek. Katarzyna Woźniak „Mama i stetoskop”

Lekarka, która wyszła zza biurka i pokazała w internecie ludzką twarz medycyny. Z pasją wykorzystuje media społecznościowe, aby w przystępny sposób dzielić się wiedzą na temat najczęściej występujących chorób. Nadal aktywnie pracuje jako lekarka, jest założycielką przychodni internetowej „Zapytaj Lekarza” oraz twórczynią marki biżuterii „Katie’s”. Prywatnie mama trzech synów i jednej szalonej suczki Jack Russell Terrier.

Rozczarowanie niektórymi elementami rodzicielstwa – które oprócz wielu wspaniałych chwil, ma też swoje cienie – jest rzeczą normalną. Dotyczy to też płci długo oczekiwanego dziecka.

Jest pani mamą, lekarką, prowadzi pani własną markę z biżuterią. Jak łączy pani rodzicielstwo z byciem aktywną zawodowo i prowadzeniem własnej firmy?

Chyba nie ma jednej, złotej metody, która działałaby każdego dnia. Nierzadko zdarzają mi się dni, gdy po prostu nic mi się nie chce i to są sygnały od ciała, które trzeba uszanować i nie walczyć z nimi. Wydaje mi się, że najważniejsza jest systematyczność. Ja nie czekam na przypływ weny, na wielki bodziec, tylko staram się każdego dnia zrobić kolejny krok do przodu. Staram się też zachować wyraźny podział między życiem zawodowym a rodzinnym. Zarówno po godzinach pracy, jak i w weekendy staram się całkowicie skupić na rodzinie i swoim życiu prywatnym. Pomaga mi w tym duża aktywność moich dzieci, które już są starsze, nie wymagają tak dużo mojej uwagi i pomocy, ale potrafią mnie zaangażować w swoje zajęcia. Jako lekarz dodam, że jeśli ktoś ma przewlekłą niechęć do podejmowania różnych aktywności, trudno mu znaleźć energię do działań, czuje się wypalony, to być może są to objawy anemii lub niedoczynności tarczycy. Warto to skontrolować u lekarza.

W młodym wieku wyszłam za mąż, szybko zostałam mamą dwóch chłopców, założyłam firmę produkującą biżuterię, zostałam lekarzem. Zdążyłam też już napisać książkę. Kilka lat temu chorowałam na depresję, przechodziłam psychoterapię. Miałam ogromne rozterki życiowe, a książka napisana na bazie własnych doświadczeń i przeżyć była formą terapii. Dzięki przelaniu na papier różnych myśli udało mi się uporządkować bałagan w głowie. Ponadto chciałam tą książką pokazać, jak wygląda polska ochrona zdrowia od drugiej strony – od strony medyków. Wielu z nas ma wyobrażanie o pracy lekarzy w szpitalu na podstawie filmów czy seriali. Ja też tak wyobrażałam sobie swoją przyszłą pracę, gdy byłam jeszcze na studiach. Potem przyszło zderzenie z rzeczywistością i rozczarowanie. Chciałam więc tą książką odkryć faktyczną twarz polskiej ochrony zdrowia.

Czy jako lekarz z zawodu zwraca pani uwagę na kwestie zdrowotne u dzieci, o których rodzice bez wykształcenia medycznego by nie pomyśleli?

W sytuacjach prywatnych staram się nie wtrącać i nie interweniować. Uważam, że każdy rodzic ma prawo wychowywać dziecko wedle własnej wizji i byłoby to nie w porządku wobec rodziców, gdybym zwracała im uwagę. Interweniuję jedynie, gdy zachowanie jest dalece niewłaściwe, np. gdy rodzic przy dziecku pali papierosa. Staram się więc oddzielić sytuacje, gdy ktoś sam zgłasza się do mnie o poradę medyczną od wspólnego przebywania na placu zabaw, gdzie przebywam w charakterze mamy, a nie lekarza.

Fot.: Aleksandra Borysiewicz

Ostatnio w swoich social mediach dodała pani poruszający post o tym, że czeka pani na trzeciego syna, pomimo że gdzieś w głębi liczyła pani, że pojawi się córeczka. Jakie słowa mogłaby pani przekazać przyszłym mamom, które znalazły się w podobnej sytuacji?

Przede wszystkim uspokoiłabym, że w takim podejściu nie ma niczego niewłaściwego. To normalne, że wyobrażenia o ciąży, które są w większości wyidealizowane, mogą w rzeczywistości przynieść pewne rozczarowania. Rodzicielstwo, oprócz wielu wspaniałych chwil, ma też swoje cienie. Dotyczy to innej niż się marzyło płci dziecka, jego schorzeń, wyglądu czy zachowania. Trzeba umieć to przepracować, można dać sobie trochę czasu na oswojenie się z taką sytuacją. Oczywiście, jeśli to przedłużający się stan, to należy skonsultować się ze specjalistą.

U mnie będzie trzech muszkieterów, co początkowo było dla mnie lekko rozczarowujące, bo faktycznie liczyłam, że w trzeciej ciąży będę z dziewczynką. Moi synowie przyjęli wieść o kolejnym chłopcu w rodzinie dość żartobliwie – jeden zapytał, czy można go jeszcze zamienić na pieska, a drugi ucieszył się, że będziemy mieli prawo do korzystania z karty dużej rodziny.

Wraz z przyjściem na świat trzeciego dziecka czeka mnie powrót do starej roli, czyli zmieniania pieluszek. Nie mam jednak żadnych obaw, że opieka nad noworodkiem będzie kolidować z moim życiem zawodowym. Nigdy nie ma idealnego momentu na macierzyństwo, ale teraz na pewno jest to dla mnie znacznie spokojniejszy i wygodniejszy moment niż 10 lat temu, gdy urodziłam pierwszego syna. Teraz mam dużo lepsze warunki domowe i zawodowe do zajmowania się niemowlakiem.

Jakie wartości chce pani przekazywać swoim dzieciom?

Ich życie na pewno będzie inne niż starszych pokoleń. Jesteśmy w momencie bardzo dużych i szybko postępujących zmian technologicznych. Ta rewolucja, którą my przeżyliśmy przez ostatnie 20 lat – internet, smartfony, sztuczna inteligencja – to żadna zmiana w porównaniu z tym, co prawdopodobnie czeka młodsze pokolenie w następnych dekadach. Natomiast nie traktuję tego jako zagrożenia dla ich życia, raczej jako szansę. Chciałabym więc, żeby moi synowie byli odważni, elastyczni, szybko przyswajali nowe warunki życia. Często dostaję pytanie, czy bym chciała, żeby moi synowie lub chociaż jeden z nich zostali medykami. Może zaskoczę odpowiedzią, ale nie chciałabym. To praca wymagająca wielu wyrzeczeń – począwszy od trudnego okresu nauki na studiach, aż po wykonywanie zawodu. Praca jest odpowiedzialna, obciążająca psychikę. Wprawdzie daje dużą satysfakcję i spełnienie, ale równie wiele zabiera. Oczywiście, jeśli chcieliby podążać moją ścieżką, to będę ich wspierać, ale na pewno nie będę ich namawiać do kształcenia się w kierunku medycznym.

Fot.: Aleksandra Borysiewicz

Next article